Wydana w 1860 roku książka Lucyny Ćwierciakiewiczowej "365 obiadów za pięć złotych" napisana jest zgodnie z założeniem, że czytelniczka w ogóle nie będzie sama według tych przepisów gotować - jeszcze w roku 1860 to było oczywiste, że kto kupuje książki, ten ma od takich rzeczy służbę.W papierowej weekendowej "Wyborczej" te dwa zdania pojawiły się bez fragmentów zaznaczonych na zielono (zamiast po prostu wiedzieć wydrukowano powiedzieć). Wyszedł nonsens.
Z tego powodu dziś trudno coś na podstawie tej książki gotować, bo Ćwierciakiewiczowa nie wdawała się
w szczegółowy opis procedur ani podawanie proporcji - służąca powinna była to po prostu wiedzieć sama z siebie.
No, to się autor nie popisał - myślą Państwo. Jednak w wersji internetowej tego tekstu, do której w chwili, gdy piszemy te słowa, można zajrzeć tutaj, wszystko jest w porządku.
Mądrali, który tak te zdania zmasakrował przed drukiem, na miejscu autora urwalibyśmy głowę.
Dopiski
1. Autorka "365 obiadów" nazywała się Ćwierczakiewiczowa, nie Ćwierciakiewiczowa.
2. Czy zamiast Mężczyzna (...) zapewne nie wpadłby na rozdział
o historii podpasek nie powinno być Mężczyzna (...) zapewne nie wpadłby na pomysł napisania rozdziału o historii podpasek?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz