Instytut ma osiemdziesięciu pracowników naukowych, ale najwidoczniej żadnemu z nich, z dyrektorem włącznie, nie przeszkadza, że używają nazwy, rozpowszechniają nazwę, w której jest błąd. Błąd kompromitujący, zwłaszcza dla placówki naukowej, bo świadczy o niedostatku umiejętności logicznego myślenia.
Zachodzimy w głowę, jak to możliwe, że ten błąd tak się zakorzenił, bo przecież ani w akcie powołującym instytut do życia, ani w innych aktach prawnych go nie ma:
Nie uniknął go jednak minister rolnictwa, zatwierdzając statut instytutu, gdzie na stronie tytułowej czytamy:
choć w tym samym dokumencie, kilka stron dalej, przytoczono bez błędu rozporządzenie Rady Ministrów:
***
Chociaż wymagałoby to sporo zachodu i trochę kosztowało, chyba warto, żeby instytut zatroszczył się o ten nieszczęsny niezbędny przecinek.Dopisek
Nie ma przecinka również na tablicy przy bramie prowadzącej na teren instytutu:
Jest to fragment zdjęcia autorstwa dr inż. Anny Nieróbcy. Całe zdjęcie można zobaczyć tutaj. Nawiasem mówiąc, w tekście prezentującym panią doktor przecinek w nazwie instytutu jest.
Dopisek
Czy nie można instytutowi zarzucić, że łamie prawo, uparcie posługując się inną nazwą niż nadana mu w stosownym rozporządzeniu?
Brak przecinków w odpowiednich miejscach potrafi być komiczny, czasem niestety staje się żenujący... ;)
OdpowiedzUsuń