Hubert Kropielnicki w "Polsce" (3 stycznia
2008 r., ale nadal aktualne, we suppose):
(...) pośród całej radości, z jaką podążamy do księgarni, żeby zostawić tam (ku chwale literackiego rynku) nasze złotówki anno 2008, patrzmy z uwagą na ręce wydawcom. Uważajmy zwłaszcza na nowe tłumaczenia. Chciwa gorliwość, z jaką niedoświadczeni tłumacze masakrują dzieła Jean Austen, Thomasa Bergera czy Raymonda Chandlera, wprawia w osłupienie. Pęd do reedycji, zgrabnie skrzyżowany z pośpiechem i niechęcią do płacenia dobrym translatorom, każe oczekiwać potopu nowych przekładów Dostojewskiego, Tołstoja, Jamesa, Bernharda, Hellera. Tym gwałtem rządzi zysk, więc chutliwi wydawcy w końcu dobiorą się nawet do Sienkiewicza.
A że jego akurat nie trzeba tłumaczyć, to chociaż zredagują...
Ma rację?
2008 r., ale nadal aktualne, we suppose):
(...) pośród całej radości, z jaką podążamy do księgarni, żeby zostawić tam (ku chwale literackiego rynku) nasze złotówki anno 2008, patrzmy z uwagą na ręce wydawcom. Uważajmy zwłaszcza na nowe tłumaczenia. Chciwa gorliwość, z jaką niedoświadczeni tłumacze masakrują dzieła Jean Austen, Thomasa Bergera czy Raymonda Chandlera, wprawia w osłupienie. Pęd do reedycji, zgrabnie skrzyżowany z pośpiechem i niechęcią do płacenia dobrym translatorom, każe oczekiwać potopu nowych przekładów Dostojewskiego, Tołstoja, Jamesa, Bernharda, Hellera. Tym gwałtem rządzi zysk, więc chutliwi wydawcy w końcu dobiorą się nawet do Sienkiewicza.
A że jego akurat nie trzeba tłumaczyć, to chociaż zredagują...
Ma rację?
Jeśli Jean Austen to jeszcze pół biedy. :)
OdpowiedzUsuńJane, oczywiście Jane. Przepraszamy, dziękujemy.
OdpowiedzUsuńNo i teraz tego nie można poprawić, bo komentarz byłby ni przypiął, ni przyłatał. Trudno. :)
A może by tak ktoś się odniósł do meritum? Chciwi ci tłumacze czy nie? Przede wszystkim chciwe wydawnictwa!
OdpowiedzUsuń